Obecnie na rynku dietetycznym obserwujemy tendencję uwalniającą tłuszcze od odpowiedzialności za otyłość, a przerzucającą winę za ten stan rzeczy na węglowodany. Nie brakuje zwolenników diet niemal pozbawionych węglowodanów oraz detoksów, mających na celu kompletne uwolnienie organizmu od tych składników odżywczych. Węglowodany nie są do życia niezbędne i można je w diecie ograniczyć, uzupełniając powstałe w ten sposób braki tłuszczem. Węglowodany w dużej mierze ograniczają uczucie głodu oraz są składnikiem, z którego organizm czerpie energię. Można te funkcje oczywiście zastąpić połączeniem białkowo-tłuszczowym, jednak warunkiem jest jedzenie powolne. Posiłki białkowo-tłuszczowe, np. jajecznica na maśle lub boczku, mają dużo mniejszą objętość niż posiłki węglowodanowe, np. owsianka z owocami, więc siłą rzeczy nawyki nakazują nam zjeść ich więcej. Nie trzeba jednak z węglowodanów rezygnować całkowicie – to dość skrajne rozwiązanie. Wystarczy ograniczyć je go 50 g dziennie. Ta wartość to na przykład 2 banany, 4 ziemniaki lub około 6-7 dag kaszy jaglanej.